31.08.1997 r.
...Zatrzasnęłam drzwi mojego pokoju i z całym impetem bachnęłam się na łóżko.
"Czy ty się przypadkiem nie zakochałaś?" Szepną cienki głosik w mojej głowie.
-No co ty....-Powiedziałam na głos, wpatrując się w sufit. -Ja zakochać?
Po chwili uświadomiłam sobie, że mówię sama do siebie i klepnęłam się w łeb.
Dziś miałam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia, między innymi zaczarowanie torby na zakupy zaklęciem zmniejszające-zwiększającym.
Do czego była mi potrzebna, a po to, bo zamierzam udać się na wielkie zakupy na Pokątną. W końcu nie mam jeszcze książek i niczego, kasy mi nie brakowało, tylko właśnie tej torby, a nie zamierzałam tłuc się z kilkoma.
Z tego co mi wiadomo Malfoy'owie mają swoją prywatną bibliotekę, może tam znajdę to zaklęcie?
Ziewnęłam i sturlałam się z łóżka, sięgnęłam po bawełnianą torbę i po chwili byłam już przy wejściu do salonu, ale zatrzymałam się raptownie, bo usłyszałam szepty. Nachyliłam głowę aby lepiej słyszeć.
- Nie musisz kazać mi rad!-To był głos Draco.
- Po prostu nie wstydz się poprosić o pomoc. Severus... Larex... nie jesteś sam.- Szepnęła Narcyza
-Ale ja nie chce niczyjej pomocy, rozumiesz!- Krzykną Draco i usłyszałam jak idzie w stronę schodów.
Szybko, ale po cichu wślizgnęłam się do pierwszego, lepszego pokoju, żeby mnie nie zauważył.
Kiedy kroki ucichły i rozległ się tylko głuchy huk zamykanych drzwi, wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę biblioteki która znajdowała się na przeciwko salonu. Była to ogromna sala z wysokimi półkami książek przy ścianie.
-O co mogło chodzić Draco? -Myślałam uporczywie przelatując wzrokiem tytuły książek.
W końcu sięgnęłam po "Przydatne zaklęcia praktyczno-domowe"
-Hmmm... Zaklęcie sprzątające... filtrowanie powietrza... zmniejszające-zwiększające...-Mówiłam cichym szeptem, siadłam na podłodze i zaczęłam mruczeć formułkę.
_-♥-_
Wreszcie na Pokątnej, jak ja dawno tu nie byłam, setki sklepów i w pubów, lecz na początku musiałam udać się do banku Gringotta. Nacisnęłam na złotą klamkę i weszłam do długiego korytarza, przy ścianach były wysokie biurka za nimi gobliny ze swoimi papierami. Poszłam wolnym krokiem w kierunku złotego podium gdzie siedział dozorca.
- Dzień dobry, chciałabym udać się do mojej skrytki....
-Dzień dobry... Proszę podać nazwisko i numer skrytki oraz pokazać różdżkę i klucz.
-Larex Bros... skrytka nr. 862.- Powiedziałam wręczając mu różdżkę i złoty klucz.
-Dobrze, proszę za mną.-Oddał mi moją własność i poszedł w stronę dużych dębowych drzwi.
Jak zwykle wsiadłam do wagonika i zakryłam oczy ręką, zawrotna prędkość źle na mnie działa.
Goblin pociągną za dźwignie i już pędziliśmy spiralnymi torami. Wreszcie wagonik zatrzymał się raptownie, ja natychmiast wyszłam z niego lekko się chwiejąc. Podeszłam do mosiężnych drzwi skrytki mojej rodziny włożyłam klucz i weszłam do środka. Z torebki wyjęłam sporą sakiewkę i zaczęłam zapełniać ją złotem. Po chwili miałam w niej już około 2000 goelonów.
-Wystarczy- Pomyślałam wychodząc ze skarbca i zamykając drzwi.
-Możemy już wracać.-Powiedziałam do Goblina, po czym z powrotem wsiadłam do wagonika.
Znowy spiralne tory, jak ja ich nie cierpię!
-Do widzenia.-Pożegnałam się i wyszłam z banku, teraz czekało na mnie najlepsze, zakupy!
Najpierw miałam zajść do "Esów i Floresów", żeby kupić książki, zapas piór i pergaminu, oraz kałamarzyk. Może od razu pokaże wam całą moją listę zakupów:
Standardowa księga zaklęć, stopień szósty
Eliksiry dla zaawansowanych
Sylabariusz Spellmana
Poradnik transmutacji dla zaawansowanych
Runy dla zaawansowanych
Konfrontacje z bezimiennymi (podręcznik do obrony przed czarną magią)
Ubrania, buty
Suknia na bal bożonarodzeniowy
Codzienne/ typu jeansy itp.
Szpilki na bal bożonarodzeniowy
2 pary adidasów
Kozaki na zimę (najlepiej z futerkiem)
Kot
Sowa
Zapas piór
Nowy kałamarzyk
Zapas pergaminu
-Możemy już wracać.-Powiedziałam do Goblina, po czym z powrotem wsiadłam do wagonika.
Znowy spiralne tory, jak ja ich nie cierpię!
-Do widzenia.-Pożegnałam się i wyszłam z banku, teraz czekało na mnie najlepsze, zakupy!
Najpierw miałam zajść do "Esów i Floresów", żeby kupić książki, zapas piór i pergaminu, oraz kałamarzyk. Może od razu pokaże wam całą moją listę zakupów:
Standardowa księga zaklęć, stopień szósty
Eliksiry dla zaawansowanych
Sylabariusz Spellmana
Poradnik transmutacji dla zaawansowanych
Runy dla zaawansowanych
Konfrontacje z bezimiennymi (podręcznik do obrony przed czarną magią)
Ubrania, buty
Suknia na bal bożonarodzeniowy
Codzienne/ typu jeansy itp.
Szpilki na bal bożonarodzeniowy
2 pary adidasów
Kozaki na zimę (najlepiej z futerkiem)
Kot
Sowa
Zapas piór
Nowy kałamarzyk
Zapas pergaminu
Weszłam do sklepu, nie było dużego tłoku. Podeszłam do blatu za którym siedział sprzedawca i poprosiłam o książki. Następnie chciałam wstąpić do Madame Malkim i do kilku innych sklepów z ciuchami, ale na horyzącie spostrzegłam znajomą sylwetkę.
-Daphne! Ej!-Krzyknęłam w jej kierunku. Ruda spojrzała się za siebie. Nie była sama obok niej stała wysoka blondynka której nigdy wcześniej nie widziałam.
-Lax! jak miło cię widzieć!-Rzuciła mi się w ramiona.-Co tam u ciebie?
-Yyyy.... całkiem nieźle. My się chyba nie znamy.-Spojrzałam na blondynkę.
-Tak, przez 5 lat uczyłam się w Beauxbatons. Nazywam się Debby Malfoy.-powiedziałam blondynka, wyciągając do mnie rękę. Szczerze to mnie zamurowało, Draco nigdy nie wspominał, że ma siostrę.
-Cześć, jestem Larex Bros.
-No to już się znacie, Larex idziesz z nami na ciuchy?-Zapytała szczerząca się Dephne(czytaj Dafne)
-No, w sumie, miałam właśnie iść do Madame Malkim.
-Lax! jak miło cię widzieć!-Rzuciła mi się w ramiona.-Co tam u ciebie?
-Yyyy.... całkiem nieźle. My się chyba nie znamy.-Spojrzałam na blondynkę.
-Tak, przez 5 lat uczyłam się w Beauxbatons. Nazywam się Debby Malfoy.-powiedziałam blondynka, wyciągając do mnie rękę. Szczerze to mnie zamurowało, Draco nigdy nie wspominał, że ma siostrę.
-Cześć, jestem Larex Bros.
-No to już się znacie, Larex idziesz z nami na ciuchy?-Zapytała szczerząca się Dephne(czytaj Dafne)
-No, w sumie, miałam właśnie iść do Madame Malkim.
_-♥-_
Kupowanie ciuchów zajęło nam jakieś 70 min. I zaczęłam się już martwić, że moja torba bez dna mogła by się po prostu zapchać.
Między innymi kupiłam mega śliczną suknię, w sumie to od razu wam ją pokaże:
I wiele, wiele innych ciuchów. Potem zaszłyśmy do sklepu ze zwierzętami. Długo zastanawiałam się
którego kota wybrać, wszystkie były śliczne, ale zdecydowałam się na takiego:
Dziewczyny podpowiedział mi żebym ją nazwała Sonia, no i tak zostało. Postawiłam koszyk z moim nowym kotem i zaczęłam rozglądając się za sową. W końcu wybrałam, taką śnieżno-białą, na prawdę piękna. Zapłaciłam i wytargałam koszyk i klatkę na ulicę.
-Może macie ochotę na ciepła czekoladę? -Zaproponowała Dephne.
Ja i Debby kiwnęłyśmy głowami.
Poszłyśmy w stronę najbliższego baru. Był to dość schludny lokal w zielonych kolorach, skórzane sofy i ładne dębowe blaty. Zajełyśly jeden z wolnych stolików.
-Opowiedz coś więcej o sobie, Debby. -Zapytałam zerkając na nie śmiałą twarz koleżanki.
- No cóż, znam dobrze francuski, moim ulubionym przedmiotem są zaklęcia, nie lubię czekoladowych lodów. -Rzuciła szybkie spojrzenie Dephne. -No i zapewne wiesz, że mam brata.
-Tak, właśnie się u niego zatrzymałam na kilka dni.- Powiedziałam. -Ale jakoś o tobie nie wspominał.
-Może nie miał czasu?-Szepnęła Dephne. -Wiesz o co mi chodzi, Debby?
Blondyna pokiwała głową.
-A ja nie.- Szepnęłam schylając głowę. - O co chodzi?
Debby znowu rzuciła szybkie spojrzenie na koleżankę szukając ratunku.
Dephne szepnęła jej coś na ucho, a ona tylko kiwnęła głową.
-Draco ma tajną misję...No, ale ty możesz wiedzieć, chyba? -Szepnęła Dephne zerkając na Debby.
-Tak, tak.
-No bo wiesz, on ma kogoś zabić, konkretnie to...-Rozejrzał się dokoła.-Dumbledora.
Szczęka mi opadła.
-Niby czemu ja o tym nie wiem?-Szepnęłam jeszcze ciszej.-Wiesz kim jestem.
-No niby tak, ale to tajne.
-Aaaahhhaaa.-Kiwnęłam głową i wróciłam do normalnej pozycji.-Zauważyłam był ostatni jakiś zamyślony.
-Coś podać?-Zapytała kelnerka, która przed chwilą do nas podeszła.
-3 gorące czekolady.-Powiedziałam.-Ja stawiam.
Poszłyśmy w stronę najbliższego baru. Był to dość schludny lokal w zielonych kolorach, skórzane sofy i ładne dębowe blaty. Zajełyśly jeden z wolnych stolików.
-Opowiedz coś więcej o sobie, Debby. -Zapytałam zerkając na nie śmiałą twarz koleżanki.
- No cóż, znam dobrze francuski, moim ulubionym przedmiotem są zaklęcia, nie lubię czekoladowych lodów. -Rzuciła szybkie spojrzenie Dephne. -No i zapewne wiesz, że mam brata.
-Tak, właśnie się u niego zatrzymałam na kilka dni.- Powiedziałam. -Ale jakoś o tobie nie wspominał.
-Może nie miał czasu?-Szepnęła Dephne. -Wiesz o co mi chodzi, Debby?
Blondyna pokiwała głową.
-A ja nie.- Szepnęłam schylając głowę. - O co chodzi?
Debby znowu rzuciła szybkie spojrzenie na koleżankę szukając ratunku.
Dephne szepnęła jej coś na ucho, a ona tylko kiwnęła głową.
-Draco ma tajną misję...No, ale ty możesz wiedzieć, chyba? -Szepnęła Dephne zerkając na Debby.
-Tak, tak.
-No bo wiesz, on ma kogoś zabić, konkretnie to...-Rozejrzał się dokoła.-Dumbledora.
Szczęka mi opadła.
-Niby czemu ja o tym nie wiem?-Szepnęłam jeszcze ciszej.-Wiesz kim jestem.
-No niby tak, ale to tajne.
-Aaaahhhaaa.-Kiwnęłam głową i wróciłam do normalnej pozycji.-Zauważyłam był ostatni jakiś zamyślony.
-Coś podać?-Zapytała kelnerka, która przed chwilą do nas podeszła.
-3 gorące czekolady.-Powiedziałam.-Ja stawiam.
1.09.1997 r.
Dziś już do Hogwartu, wreszcie.
-Dobra... ubrania
-Są
-Pergaminy i pióra?
-Są
-Książki?
-Są
-No to chyba wszystko, co nie?- Zapytała Debby która pomagał mi sprawdzić czy wszystko spakowałam.
-Dobra... ubrania
-Są
-Pergaminy i pióra?
-Są
-Książki?
-Są
-No to chyba wszystko, co nie?- Zapytała Debby która pomagał mi sprawdzić czy wszystko spakowałam.
-Sądzę, że tak...-Mruknęłam cicho, siedząc na podłodze przed kufrem.
Była dopiero 4 nad ranem, a my byłyśmy już na nogach.
Była dopiero 4 nad ranem, a my byłyśmy już na nogach.
-Draco pewnie jeszcze śpi, nie uwarzysz że trzeba go obudzić?-Uśmiechnęłam się chytrze. -Może mały psikus?
Debby też się uśmiechnęła, ale na krótko.
-Nie sądzę żeby był skory do śmiechu.-Szepnęła cicho.
-Faktycznie-Spuściłam wzrok, ja też miałam misje, ale to co innego.
Dwie godziny później zeszłyśmy na dół, na śniadanie. Na stole lerzał ogromny talerz z tostami i dzbanek soku dyniowego.
Draco i Narcyza już tam byli.
-Cześć mamo.-Powiedziała Deby.
-Dzień dobry.
-Siadajcie, za nie długo musicie być już na peronie, pociąg odjerzdza o 6.30.-Odpowiedziała nie zbyt przytomnym głosem. Draco zdawał wrażenie jakby był w ogóle innym świecie, a tak nie dawno był taki zabawny.
Po zjedzonym śniadaniu przegnaliśmy się z Narcyzą i deportowaliśmy się na peronie 9 i 3/4.
Tłok jak zawsze, rodzice żegnający się ze swoimi dziećmi, wszędzie kufry i klatki. Niby to samo, ale było jakoś inaczej, może to ja się zmieniłam? Rozdzieliliśmy się bez słowa, ja ruszyłam do przedziałów Grymffindoru, a oni Slytherinu, choć Debby miała zostać dopiero przydzielona.
Znalazłam pusty przedział, wciągnęłam kufer na górna półkę a kosz z Sonią i Relnerem(sową) postawiłam na podłodze. Wyciągnęłam z torebki książkę i zanurzyłam się w jej lekturze.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam, w każdym razie obudziły mnie jakieś ciche rozmowy, lekko uchyliłam jedno oko. Ku mojemu zaskoczeniu dwa siedzenia dalej siedział Ron Weasley
a na przeciwko Harry Potter i Hermiona Granger.
-Mówię wam on coś kombinuje!-Prawie krzykną Harry.
-Ciii! Bo ją obudzisz.-Szepnęła Hermiona.
-Harry, pomyśl logicznie, Malfoy śmierciożercą, o czym ty gadasz! Moim zdaniem to prędzej ta cała Bros.-powiedział Ron, po czym na mnie spojrzał.-A nie Malfoy.
-Dobra, wy zawsze mi nie wierzycie! Idę się przejść.- Powiedział Harry, po czym wyszedł z przedziału.
Debby też się uśmiechnęła, ale na krótko.
-Nie sądzę żeby był skory do śmiechu.-Szepnęła cicho.
-Faktycznie-Spuściłam wzrok, ja też miałam misje, ale to co innego.
Dwie godziny później zeszłyśmy na dół, na śniadanie. Na stole lerzał ogromny talerz z tostami i dzbanek soku dyniowego.
Draco i Narcyza już tam byli.
-Cześć mamo.-Powiedziała Deby.
-Dzień dobry.
-Siadajcie, za nie długo musicie być już na peronie, pociąg odjerzdza o 6.30.-Odpowiedziała nie zbyt przytomnym głosem. Draco zdawał wrażenie jakby był w ogóle innym świecie, a tak nie dawno był taki zabawny.
Po zjedzonym śniadaniu przegnaliśmy się z Narcyzą i deportowaliśmy się na peronie 9 i 3/4.
Tłok jak zawsze, rodzice żegnający się ze swoimi dziećmi, wszędzie kufry i klatki. Niby to samo, ale było jakoś inaczej, może to ja się zmieniłam? Rozdzieliliśmy się bez słowa, ja ruszyłam do przedziałów Grymffindoru, a oni Slytherinu, choć Debby miała zostać dopiero przydzielona.
Znalazłam pusty przedział, wciągnęłam kufer na górna półkę a kosz z Sonią i Relnerem(sową) postawiłam na podłodze. Wyciągnęłam z torebki książkę i zanurzyłam się w jej lekturze.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam, w każdym razie obudziły mnie jakieś ciche rozmowy, lekko uchyliłam jedno oko. Ku mojemu zaskoczeniu dwa siedzenia dalej siedział Ron Weasley
a na przeciwko Harry Potter i Hermiona Granger.
-Mówię wam on coś kombinuje!-Prawie krzykną Harry.
-Ciii! Bo ją obudzisz.-Szepnęła Hermiona.
-Harry, pomyśl logicznie, Malfoy śmierciożercą, o czym ty gadasz! Moim zdaniem to prędzej ta cała Bros.-powiedział Ron, po czym na mnie spojrzał.-A nie Malfoy.
-Dobra, wy zawsze mi nie wierzycie! Idę się przejść.- Powiedział Harry, po czym wyszedł z przedziału.